Wysokie ceny mieszkań to szansa dla prowincji

Widok z góry na polskie miasteczko

Od wielu lat mówi się o wyludnianiu się i starzeniu prowincjonalnej Polski. Generalnie taki jest ogólny trend demograficzny, jednak nie rozkłada się on równomiernie. Ze względu na występowanie zjawiska wewnętrznej migracji duże ośrodki miejskie wciąż rosną, utrzymując w miarę korzystną strukturę wiekową mieszkańców, jednak peryferia mają się coraz gorzej – to właśnie z nich wyjeżdżają młodzi, aby zasilić największe aglomeracje. Dotychczas praktycznie nie istniały czynniki, które mogłyby nawet nie odwrócić, ale chociaż wyhamować ten trend. Jednak obecnie pojawiło się “światełko w tunelu” – być może polską prowincję uratują wysokie ceny nieruchomości mieszkaniowych.

Atrakcyjne miasta już nie tak atrakcyjne

Siła dużych miast opiera się na wielu współwystępujących czynnikach. Od strony konkretnej osoby na pewno będzie to rozbudowana infrastruktura, a w związku z tym łatwy dostęp do transportu, usług, urzędów oraz sklepów. Znaczenie ma też intensywne życie kulturalne (kina, teatry, muzea, galerie). No i, co również ważne, duży rynek pracy, dzięki któremu pracę można znaleźć nie tylko szybko, ale też w interesującym zawodzie oraz z wysoką płacą. Jeśli spojrzeć na to od strony pracodawcy, czyli firmy, to widzimy samonapędzający się mechanizm, ponieważ dla firmy jednym z głównych atutów dużych miast jest dostępność licznych pracowników, dobrze wykształconych i nastawionych na rozwój oraz karierę.

Każdy, kto podjął decyzję o wyjeździe do dużego miasta wie, że także i w tym przypadku są “dwie strony monety”. Duże miasto to sporo wyższe zarobki niż na prowincji, ale też wyższe koszty życia. Koszty te obejmują przede wszystkim usługi, ponieważ towary wszędzie są w praktycznie takich samych cenach. Oprócz jednego, bardzo kluczowego – nieruchomości. Dotyczy to także nieruchomości mieszkalnych – nawet średniej wielkości mieszkanie w Warszawie może kosztować tyle, co cały dom na prowincji, i to do tego posadowiony na dużej działce. Dotychczas wyższe zarobki w pełni rekompensowały wyższe koszty oraz pozostawiały zapas dochodu pozwalający na nabycie droższego mieszkania. Jednak galopada cen z ostatnich dwóch lat sprawiła, iż obecnie coraz więcej osób pracujących i żyjących w głównych ośrodkach nie może sobie pozwolić na nabycie wymarzonego M.

Do Warszawy i z powrotem

Nie można jeszcze mówić o wyraźnym trendzie, ale raczej o sygnałach, że jest potencjał na jego rozwinięcie się – coraz więcej osób decyduje się na powrót do rodzinnych, prowincjonalnych miejscowości. Oprócz nich rośnie też grono takich, którzy jeszcze decyzji nie podjęli, ale zaczynają ją rozważać. Przyczyną są wspomniane ceny nieruchomości – tak wywindowane, że mimo porządnych zarobków, znajdują się poza finansowym zasięgiem. Dotychczas przed wyjazdem z dużego miasta powstrzymywał rynek pracy, jednak pandemia bardzo mocno osłabiła ten czynnik.

Gdy walczyliśmy z wirusem COVID, siłą rzeczy spopularyzował się zdalny tryb pracy. Po zakończeniu pandemii niektóre branży zaczęły szybko wracać do biur, lecz są też takie, które doceniły zalety home office. Z tego względu bardzo wzrosła liczba osób, które mogą pracować z domu. Czyli tak naprawdę – skądkolwiek. W ich przypadku nie ma już znaczenia, czy mieszkają w Warszawie, Łodzi czy Gdańsku, czy może w rodzinnej miejscowości, położonej ponad 100 km od większego miasta. Skoro mogą pracować zdalnie, mogą też kupić sobie mieszkanie tam, gdzie jest taniej.

Szansa i wyzwanie dla prowincji

Dla prowincjonalnych ośrodków niewątpliwie jest to szansa na odzyskanie chociaż części osób, które wyjechały w poszukiwaniu lepszego jutra. Jednak jest to również wyzwanie, ponieważ młodzi, wykształceni, dobrze zarabiający, szybko się zniechęcą, jeśli standard życia na prowincji nie spełni ich oczekiwań. Dlatego pojawiają się już miejscowości, które zaczynają podejmować działania w celu przyciągnięcia “starych-nowych” mieszkańców, między innymi poprzez dbanie o to, aby dostępne były wszystkie istotne usług, a dostęp do nich był szybki i nie wymagał używania samochodu. O to chociażby dba Pleszew, który na prowincji wciela w życie ideę miasta 15-minutowego.

Dodaj komentarz